Łączna liczba wyświetleń

środa, 12 stycznia 2011

Wizyta w CZD w Warszawie za nami...


Święta Bożego Narodzenia już za nami. A przed nami Nowy pracowity rok. Wczoraj tj. 11 stycznia 2011r mieliśmy wizytę w CZD w Warszawie. Była to bardzo męcząca podróż poniewaz droga dojazdu w jedną stronę trwała aż 6 godzin. Weronisia bardzo się niecierpliwiła. Z natury jest bardzo ruchliwym szkrabem więc ta podróż była dla niej nie lada wyczynem. W CZD mieliśmy oprócz wizyty kontrolnej zaplanowane badanie czyli tzw. scyntygrafie nerek. Na szczęście z nereczkami naszej królewny jest wszystko w jak najlepszym porządku. Pracują-a to najważniejsze. Ale niestety samo badanie było dla Weronisi koszmarem. W zasadzie to badanie jest bezbolesne (nie licząc wkłucia do żyły) ale tak płaczącej mojej córeczki nie widziałam jeszcze nigdy. Myślałam że mi serce pęknie. Chciałam ją wziąć na ręce,przytulić...Ale niestety nie mogłam :-( I całe pół godziny gdy trwało badanie mysia płakała wniebogłosy.Na szczęście mamy to już za sobą no i co najważniejsze wynik jest dobry.No a co do operacji odbytu to dalej nie wiemy nic ciekawego,oprócz tego że Weronisia musi zacząć czuć swoje potrzeby żeby cokolwiek robić. Mam nadzieje i głęboko wierzę że będzie coś odczuwać i że ta operacja dojdzie do skutku. Choć mam chwile zwątpienia...Czasami boje się że lekarze zostawią to tak jak jest- bo takie niestety mam odczucie.Ale zobaczymy co czas pokaże. Gdy Weronisia podrośnie i będzie już na tyle duża że będzie szansa na zrobienie tej operacji będe walczyć jak lwica aby jej pomóc. Bo teraz niestety nie mogę zrobić nic innego jak tylko czekać...A to czekanie ... wiadomo.... dobija :-( Ale wierze, głęboko wierzę że pomogą mojej kochanej królewnie. I tego się trzymam. Na koniec skoro już tu jestem chciałabym podziękować wszystkim cudownym ludziom, którzy pokochali Weronisię . Otrzymujemy od Was kochani bardzo wiele ciepłych słów i ogromne wsparcie. Wiele to dla nas znaczy bo wiemy że nie jesteśmy sami. To dodaje sił do walki. W szczególny sposób chce podziękowac pani Kasi K. dzięki której w ogóle tu piszę i pani Renacie K. która jakąś cząstkę swojego życia poświęciła właśnie nam. Dziękujemy Wam wszystkim za to że jesteście. Buzialki

1 komentarz:

  1. Weronisiu Życzę ci dużo zdrówka a dla mamy dużo wytrwania z całego serduszka będę czytała waszego bloga i jak będę mogła wspierała :)) buziaczki

    OdpowiedzUsuń