Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 7 stycznia 2014

Nadrabiamy zaległości...

Ciężko było mi się zabrać aby nadrobić zaległości ale tak dawno temu pisałam że aż samej mi wstyd. Przepraszam Was za to z całego serca kochani. Nawet nie wiem od czego zacząć...Hmmm Zacznę może od koncertów które były organizowane na rzecz Weronisi. Było to tak dawno a ja pamiętam jakby to było wczoraj. Ten niesamowity klimat, ci wspaniali ludzie którzy tak bardzo chcieli pomóc. Pamiętam swoje łzy wzruszenia gdy ludzie oddawali z powrotem fanty do powtórnej licytacji.To było istne szaleństwo.Czułam się na tych koncertach wspaniale. Patrząc na tych ludzi, na ich wielkie serca wiedziałam i czułam że może być tylko lepiej.Że moja mała perełka ma ogromne wsparcie... którego tak bardzo potrzebuje.Szczególne podziękowania należą się jednak osobie , dzięki której to wszystko się zaczęło.Pani Janka Matyska...kobieta Anioł.Sama wszystko zorganizowała i znalazła ludzi którzy podarowali nam swoje serce.Z tego miejsca dziękujemy wszystkim, którzy byli z nami w tamte dni i którzy tak po prostu wyciągnęli do nas pomocną dłoń. Druga sprawa to taka , że w końcu doszło do operacji stópek Weronisi. Dziś Wercia ma stópki proste jak drut. Na co dzień nosi jednak ortezy AFO aby utrzymać prawidłową pozycje stopy. Będąc na wizycie u ortopedy ten stwierdził że Weronisia ma duże możliwości.Tym samym mamy nowy cel do zrealizowania do kwietnia...3 samodzielne kroki w aparacie HKAFO przy balkoniku i 2 samodzielne kroki bez balkonika ( oczywiście w aparacie HKAFO) Wercia próbuje i dzielnie walczy i mam wielką nadzieję i wierzę że uda jej się ten cel osiągnąć. Od lipca zmieniliśmy ośrodek rehabilitacyjny.Ten na NFZ nie spełniał niestety moich oczekiwań. Mimo ogromnej sympatii do pani która z Wercią ćwiczyła musiałyśmy zrezygnować.Teraz Wercia uczęszcza na rehabilitację prywatną 3 razy w tygodniu. Jak do tej pory jestem bardzo zadowolona. Widzę ogromne postępy jakie poczyniła Weronisia. Co najważniejsze Wercia nie sprzeciwia się ćwiczeniom i dzielnie ćwiczy mimo wielu słabości. Dziękuję pani Ewie, która wkłada naprawdę ogromne serce w to co robi. Wierzę że dzięki niej nasza mała dzielna wojowniczka postawi kiedyś swój pierwszy samodzielny kroczek :) I na koniec temat którego nienawidzę, nie cierpię po prostu.A mianowicie padaczka. Przez 9 miesięcy mieliśmy spokój.Żadnych napadów padaczkowych.Tak bardzo cieszyłam się że być może to fałszywy alarm i już nie mamy tego paskudztwa. Niestety myliłam się.Weronisia we rzesniu 2013 roku dostała gorączki podchodzącej do 40 stopni do tego doszły dreszcze. Tak bardzo się o nia wtedy bałam. Dostała antybiotyk i po prawie 2 tygodniach męczarni i strachu wyzdrowiała.Ale to nie koniec.Po 3 dniach przyszedł...Długi, wyczerpujący i tak bardzo znienawidzony napad padaczkowy.Na szczęście obyło się bez pogotowia i szpitala. Dałam radę sama z tym zawalczyć. W grudniu historia się powtórzyła.Tym razem jednak było zapalenie spojówek i wirusówka.Napad trwał jednak zaledwie 5 minut.No i Nowy Rok przywitaliśmy kolejnym napadem. Ponownie długim i wyczerpującym ( święta były w gorączce i zawalonym gardle).Czasami nie mam już sił , opadam z nich. Gdy nikt nie widzi płaczę. Tak bardzo nienawidzę tej padaczki. Jest ona dla mnie zmorą, z którą nie umiem sobie poradzić...która mnie przerasta. Czy kiedyś się tego pozbędziemy... Nie wiem.Wiem tylko że zrobię wszystko aby Weronisia była w życiu szczęśliwa. Kocham ją najbardziej na świecie. Jest moim światełkiem dzięki któremu walczę i się nie poddaje.Bo robię to dla niej i dla niej muszę być dzielna.