Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 1 maja 2012

Po kolei....

Na początek chce Was przeprosić kochani że nie dawałam żadnego znaku. Ale tak jakoś nie miałam kiedy usiąść aby cos napisać. Przez ten czas troszkę u nas się wydarzyło.Ale to od początku... W końcu udało nam się pojechać na badanie urodynamiczne pęcherza moczowego do CZD w Warszawie.Nie było to łatwe bo ciągle mieliśmy jakieś bakterie w moczu.Na domiar złego przed samym wyjazdem Weronisia dostała ostrej biegunki.Ale mimo tych przeszkód nasz wyjazd doszedł do skutku.Pęcherz moczowy jest dobry.Nie ma refluksów i żadnych zmian które mogłyby powodować jakiś niepokój.Mało tego.Badanie wykazało że Weronisia ma skurcze pęcherza.Ja rozumuje to tak że cos tam się zaczyna dziać..czyli być może operacja odbytu dojdzie do skutku.Czasami mam już dość tego czekania.Czuje sie w tej sprawie strasznie bezradna. Kolejną wizytę lekarską którą zaliczyliśmy to wizyta u ortopedy.Szczerze mówiąc wywołała ona u mnie żal i złość.Profesor stwierdził że Weronisia po raz kolejny powinna mieć podcinane ścięgna Achillesa.Jednakże postanowił nie wykonywac tego zabiegu bo według niego to w niczym nie pomoże Weronisi.Zastanawia mnie tylko fakt dlaczego nie pomoże...Na ostatniej wizycie stwierdził że jej postępy dobrze rokują a teraz powiedział coś takiego.Szczerze Wam powiem że jego słowa bardzo mnie zabolały.Nie ukrywam że nawet uroniłam łzę. Nie pozwolę bowiem aby ktokolwiek odbierał mi nadzieję.Mam ja cały czas w sobie i wierzę że Weronisia mimo wszystko wejdzie kiedyś sama do jego gabinetu. Jego słowa sprawiły ze postanowiłam walczyć jeszcze bardziej i pokazać że moja córeczka jest silna dziewczynka i mimo wielu przeciwności pokaże na co ją stać. Mamy też zlecenie na nowe łuski ortopedyczne do pionizowania Weronisi.Będa one wykonane na całe kończyny dolne i dodatkowo z koszem biodrowym.No i znowu będziemy musieli przemierzyć kawałek Polski bo łuski te będą wykonywane w Łodzi.Ale damy radę... No i na koniec... Od 15 kwietnia Weronisia była na kolejnym turnusie rehabilitacyjnym w Zaździerzu koło Płocka.Było naprawdę ciężko.Weronisia strasznie płakała ale mimo to dzielna była do końca.Dała z siebie naprawde wszystko a ja byłam bardzo z niej dumna.Z tego miejsca pragnę podziękować rehabilitantom Pawłowi i Marlence, którzy ćwiczyli z Weronisią naprawdę dobrze.Dziękuje za ich profesjonalizm i dokładność w tym co robili. Dziekujemy również Aguni i Krzysiowi którzy dzielnie walczyli z mija mała pływaczka na basenie.Dziękuje Wam kochani za radość, która tryskała z twarzy Weronisi.Za chwile zabawy i szaleństw.Dziękuje wszystkim , którzy ćwiczyli, bawili się i uczyli Weronisię.Dziekuję Wam za mile spędzony tam czas. Na pewno jeszcze wrócę do Zaździerza. Nasz turnus nie zakończył się jednak szczęśliwie.Weronisia wróciła do domu z szyna gipsowa na nóżce. Z niewiadomych przyczyn na nóżce pojawił się przeogromny siniak.Nóżka spuchła i była bardzo gorąca.Od razu zostałyśmy zawiezione do szpitala w Płocku.Tam zostało wykonane prześwietlenie które wykluczyło złamanie.Lekarz orzekł że jest to po prostu krwiaczek który sie rozlał i spowodował opuchnięcie nóżki. No i aby Weronisia jej nie nadwyrężała postanowił załozyc jej szynę gipsową.Na szczęście tylko na 10 dni.Ech... I krótka relacja z turnusu w Zaździerzu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz