Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 4 sierpnia 2011

Nasze pierwsze beztroskie lenistwo...


Kochani! Wiem że zaniedbuje troszke bloga bo nie pisze zbyt często...Ba... piszę nawet bardzo rzadko.Ale tak sobie ostatnio myslałam że po co mam pisac jakies tam bzdury np. co robimy każdego dnia. Każdy ma swój ustalony tryb dnia, nam dochodzi rehabilitacja, którą ostatnimi czasy mamy codziennie a do tego ja ćwicze z Weronisią w domu.Czasami dzień jest dla mnie za krótki...Staram sie aby Weronisia miała tej rehabilitacji jak najwięcej dlatego z ręka na sercu przyznam się Wam ze czasami to nie mam czasu a nawet siły żeby skrobnąć cos na blogu. Mam nadzieje że mnie zrozumiecie i wystarczy Wam to że bede pisac tutaj najważniejsze i godne uwagi fragmenty z życia Weronisi.Na początku chce Wam powiedziec kochani że wynik Weronisi na tarczyce wyszedł negatywny.A więc nie ma tarczycy.Z tego więc wynika ze taka juz jej natura że jest taka chudziutka. Nerwów najadłam sie sporo bo strasznie się bałam że dojdzie nam kolejna dolegliwość do pokonania.Ale czuje że tam na górze ktos czuwa nad naszą perełką i opiekuje sie nią jak tylko może.Weronisia zrobiła sie ostatnio straszna gadułą.Nie mówi jeszcze zdaniami ale zauwazyłam że stara sie powtarzac po nas wszystko co dotrze do jej uszu.Az sie boje pomysleć co to będzie jak zacznie juz naprawde dobrze mówić ;)
Po 2 latach ciężkiej pracy i wysiłku pozwolilismy sobie w tym roku na nasz pierwszy wspólny wypoczynek. Nie trwał on tak długo jak bysmy chcieli ale spędzilismy go w pięknej, rodzinnej atmosferze z dala od domu i wszystkiego.Weronisia była przeszczęśliwa. Aż miło było patrzeć jaka jest beztroska i uśmiechnięta.Jej śmiech rozbrzmiewa mi w uszach do dziś











1 komentarz: